Dzień 10: nawet zły przewodnik nie jest w stanie zepsuć atmosfery Marrakeszu.

Leniwy poranek w naszym riadzie w Marrakeszu. Piękna pogoda, śniadanie inne od innych, tęsknimy już za naszymi smakami. Serek, ziemniaczki – tak tego nam już brakuje.

Ale wyspani i rześcy ruszamy na zwiedzanie miasta. Spotykamy się z naszym przewodnikiem lokalnym, który ma wejście smoka bo składa nam już dzisiaj życzenia z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. Brzmi poważnie. Na pewno nie wie, że właściwy Dzień Kobiet przypada dopiero jutro ale doceniamy starania i w jeszcze lepszych humorach zaczynamy zwiedzanie. Grobowce, potem Dzielnica Żydowska, Pałac Bahia. Zaglądamy do przypraw, ale te okazują się droższe niż na suku więc tylko oglądamy, potem Plac Jama El Fna i kończymy naszą część wspólną. Pan przewodnik mimo, że silił się na czułe pożegnanie i wychwalania nas jako grupę nie kupił naszych serc i czując coś w powietrzu niepostrzeżenie nawet bez napiwku pożegnał się przesyłając „flying kisses” i odszedł.

A my mając wolne popołudnie w Marrakeszu ruszamy na podbój tutejszej kawiarni, potem na pewno jeszcze suk i brakujące nam pamiątki i suweniry. Niektórzy z nas zamówili sobie dzisiaj hamman i spa. Najpierw kąpiel parową w tutejszym hammanie, szorowanie czarnym mydłem z dodatkiem arganu, a potem relaksujący masaż olejkiem arganowym. Spotykamy się wszyscy ponownie wieczorem by zjeść wspólna kolację. Zdradzę, że z widokiem na Plac Jamal El Fna.


  • udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *