Wakacyjne love story

Temat wakacyjnych miłostek nasunął mi się chyba z tęsknoty za czasami, które już nie wrócą, kiedy i mnie zaczepiano i czarowano dużo częściej niż teraz. Cóż, taka kolej losu.

Życie pisze opowieści

Wiadomo, że wakacjom sprzyja sporo dobrych emocji oraz miłostek. A zatem z racji mojej pracy mogłabym tu sypać historiami jak z rękawa.

Miłość za kierownicą

Pamiętam dobrze historię naszego kierowcy z Egiptu, który nadzwyczaj miły wdzięczył się do wszystkich naszych Pań w grupie. Podawał nam dłoń usłużnie, kiedy wychodziłyśmy z autobusu, obdarzał szerokim uśmiechem spod sumiastego wąsa siedząc za kierownicą i podglądając nas w lusterku wstecznym. Raz po raz częstował smakołykami z tutki, np. nadziewanymi daktylami czy pistacjami zatrzymując wzrok pociągle na każdej obdarowywanej turystce.

Cóż, jedna z nas dała się naiwnie nabrać na te amory i udawanki i zatonęła w morzu egipskiej udawanej uprzejmości… Zaczęła malować usta i oczy, pudrować nos i spędzać z kierowcą coraz więcej czasu. Minęło już ponad dziesięć lat, z miłości oczywiście nic nie wyszło, bo przemiły kierowca wracał codziennie po swojej pracy do żony i trójki dzieci, o czym zapewne nie wspominał naszej koleżance. Ponieważ stałam się kurierem i dostarczyłam przesyłkę z Polski do Egiptu widziałam reakcje i salwy śmiechu, kiedy nasz kierowca odpakowywał swój podarunek w towarzystwie innych kierowców.

Etiopski lowelas

Kolejnego też takiego rozkochującego w sobie turystki kierowcę miałam w Etiopii. Świadomie podkreślał swoje walory strojem i fryzurą. Uśmiechał się, śpiewał, nucił nawet kołysanki. Tyle że za każdym razem robił dokładnie to samo, a i on wracał potem do swojego domu, gdzie nadal był wzorowym tatą i mężem. Ale i jemu udało się skutecznie zawrócić w głowie co najmniej dwóm znanym mi turystkom. I to bardzo rozsądnym.

Niemoralny (nielegalny) masaż

I tak największym „przestępcą” miłosnym był dla mnie masażysta z hotelu w Asuanie na południu Egiptu. Jak tylko dorwał swą ofiarę przy basenie nie dawał jej spokoju oferując swoje usługi. Zaczynał delikatnie od przyniesienia ręcznika. Potem układał go na leżaku starannie wygładzając każdą zmarszczkę. Kiedy już turystka, najlepiej samotna, bez grupy, ułożyła się w słońcu do opalania, pojawiał się jak spod ziemi i skutecznie ustawiał się w słońcu rzucając cień na ową damę. Ta otwierała oczy, a tam on (podstarzały już nieźle pan) z kwiatkami w rękach. Jakie to było urocze. Pomijam, że bugenwillę obrywał z ogrodzenia hotelu. Kiedy Pani zauroczona gestem pana chciała się go pozbyć, on proponował masaż.

Cóż, najczęściej był skuteczny, bo taka pani zgadzała się na masaż, a wtedy pan zapraszał ją na tył basenu, gdzie za ogrodzeniem masował. A ręce mu wpadały tam, gdzie normalnie wpadać nie powinny. Nie miało to nic wspólnego z profesjonalnym masażem. A największym zaskoczeniem było to, że następnego dnia ten sam pan okazał się zwykłą „złotą rączką” w hotelu, do którego obowiązków należało wszystko od sprzątania po rozpalanie ogniska wieczorem. Ot taki wielofunkcyjny masażysto -animator!

Od słonika z drewna po wieczną miłość

Moc historii mają też Indie, gdzie czarusiów nie brakuje. I choć czasem mam wrażenie, że to jest płatna adoracja, bo często nasi przewodnicy drobni i młodzi mający po niespełna dwadzieścia kilka lat adorują znacznie od siebie starsze panie. Turystyka rządzi się swoimi prawami, ale czasem znacząco wychodzi poza schemat trasy objazdowej.

Hindusi dobrze planują strategię i zaczynają podchody od pierwszego dnia. Bukieciki z kwiatów, barwne szale, małe słoniki, kadzidełka… Niektóre dziewczyny gromadzą podczas takiego wyjazdu spore zasoby prezentów. Tylko kwestia czasu kiedy pojawia się pytania: – Ile masz lat?Czy masz męża? – Czy nie szukasz męża w Indiach? I czar pryska, ale prezenty zostają.

Amory na wyspie

No są jeszcze latynosi, którzy marzą o białej dziewczynie. Najlepiej jak miłość wybucha na wyspie. Weźmy taką Kubę, gdzie znajomość z Europejką to zawsze namiastka szans na ucieczkę z kraju, gdzie i o pracę ciężko, ale i perspektyw mało.

By miłość mogła się rozwijać, najlepiej zakotwiczyć w hotelu na kilka nocy. Tu prym wiodą chłopcy z obsługi, sprzątający pokoje, ci wiedzą o nas wszystko, na ile dni przyjeżdżamy i jaką strategię podboju przyjąć, czy trzeba działać w trybie ekspres, czy wystarczy tryb slow. Wiadomo, że sprzątając pokój nie da się ukryć, ile osób mieszka w pokoju i czy to dwie dziewczyny, a może para… Są więc czekoladki, są róże najczęściej rwane ukradkiem z klombów przed hotelem, może zdarzyć się nawet wino. A jak butelki się z baru lub restauracji nie wyniesie to, choć kieliszek wina przy łóżku. A do tego liścik, serduszko, muszelka. Aż do dnia przed wyjazdem, kiedy nasz boy wyczeka na moment, by podrzucić nam do pokoju liścik ze swoją przejmującą historią prosząc o wsparcie, oferując swą dozgonną miłość w zamian za małżeństwo, a czasem nawet seks za określoną kwotę pieniędzy. Tak, Kuba to wyspa jak wulkan gorąco…

Płać jakżeś gapa

A jak się nie da po dobroci to zawsze można na wymuszenie. Nie tak dawno temu w Amazonii brazylijskiej miałam takiego macho przewodnika. Rozmawiał ze mną, patrzył w oczka, a jak tylko zdjęłam z palca obrączkę i pierścionek zaręczynowy zgarnął je wprawnym ruchem i tyle było.

(Zdjęłam biżuterię podczas rozmowy do dziś nie wiem dlaczego, tak po prostu. To, że zniknęła przy przewodniku ustaliłam po wnikliwym dochodzeniu).

Wróciłam do pokoju, na palcach miałam jeszcze odciśnięty ślad po biżuterii. Ot taki odruch, kto nosi pierścionki i obrączkę na co dzień, wie, o czym mowa. Oczywiście, moja wina, ale nie zapominajmy, że on był przewodnikiem, przedstawicielem kraju, do którego zabrałam całą grupę.

On miał pecha, a ja dzieliłam pokój z Justyną, która usłyszawszy moją historię zamieniła się ze mną w Różowe Pantery i bardzo szybko namierzyłyśmy „gada”. Nie musiałyśmy długo czekać. Już po kilku godzinach przewodnik oznajmił mi, że znalazł moją biżuterię. Jeden z kelnerów podobno miał ją u siebie i chętnie mi je odda za bagatela 200 dolarów.

Wieczorem, po ciemku, udałam się w wyznaczone miejsce. Justyna ukradkiem za mną, by obstawiać tyły. Oczywiście dał mi obrączkę, a ja jemu 200 dolarów… Dałabym i więcej. Justyna dzielnie wszystko poświadczyła, kontrahent zadziałał. Następnego dnia zmieniłam przewodnika. Zwrócono mi pieniądze, a ja od tej pory nie zdejmuję obrączki i nie bawię się nią byle gdzie.

Zbliżają się Walentynki!

Z okazji zbliżających się Walentynek zapraszamy do rezerwacji podróży dla dwojga lub dla ukochanej osoby!

Sprawdź polecane kierunki!


  • udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *