Zorza polarna

Grudzień czy marzec?

Od mojego powrotu z Tromso, który wcale nie był taki łatwy już kilkukrotnie zadawano mi pytanie kiedy lepiej lecieć do Tromso w poszukiwaniu zorzy? Grudzień czy marzec?

Choć w grudniu byłam dwa razy, a w marcu tylko raz, za to przymusowo dłużej niż zamierzałam, bo śnieżyca spowodowała opóźnienie samolotu o całą dobę, zaliczamy to na poczet wydłużonego pobytu i porównujemy.

Zacznijmy od grudnia

3 noce w grudniu w Tromso, zazwyczaj około 7-11 grudnia. Wyjątkowy czas w miasteczku, cała Norwegia szykuje się do świąt, co widać na każdym kroku. Nigdzie dotąd nie widziałam tak wielu gustownych iluminacji. Tu każdy dba o pięknie ozdobione okna i drzwi, ogródki przed domem, a nawet balkony w kilkupiętrowych domach mieszkalnych. Gwiazd nie sposób zliczyć, wiszą jako dekoracje okienne, stoją w oknach na stojakach, połyskują nad drzwiami. Sklepy zamieniają się w mini wioski Św. Mikołaja, w tle słychać międzynarodowe kolędy, sklepy na co dzień proponują rzeczy i pamiątki związane ze śniegiem, które o tej porze roku pięknie komponują się z nadchodzącymi świętami.

Uliczki, w tym główny deptak w miasteczku oświetlony jest sznurami girland. Pamiętajcie, że to robi efekt, bo dzień w grudniu jest nader krótki. Przejaśnia się na chwilę około 10:00, a już od 13 dzień się kończy. Czyli plus kolejny dla grudnia, jeśli nigdy nie doświadczyliście nocy polarnej, to ten czas wypełni te braki.

Gorzej z atrakcjami

Bo jak w trzy dni wcisnąć wszystkie, skoro dzień trwa tak bardzo krótko? Trzeba się nakombinować, i wiele z nich zwiedza się po ciemku. Jeśli traficie na deszcz w grudniu i króciutki dzień może być przygnębiająco. Ale gdy spotkacie prawdziwą białą zimę, to świąteczne dekoracje będą idealnie uzupełniały klimat.

Ciepło, na pewno mniej śniegu i wyższe temperatury niż w marcu. Czasem chlapa, czasem deszcz. Ale można też trafić na śnieg jak z bajki. Niesamowita jest ta pogoda tutaj.

W tym czasie szukanie zorzy bywa karkołomne, dwa razy była, ale dwukrotnie ujechaliśmy się bardzo daleko, dodatkowo zaliczyłam -27 stopni w Finlandii. Ludzi sporo.

Tromso w marcu

Marzec, ku mojemu zaskoczeniu, dzień bardzo długi, wschód słońca już kilka minut po 6:00, a zachód późno, bo dopiero ok. 18:00. Nie ma śladu po nocy polarnej. Zima jak malowana, śniegu po pas albo i wyżej. Całe miasto tonie w śniegu, na placach uwijają się koparki i ciężarówki, które odbierają zalegający śnieg i wywożą go poza miasto.

Nieprzewidywalna może być pogoda, ja podczas trzech (pierwotnie zaplanowanych dni) zaliczyłam zimę ze śniegiem miękkim i czystym i optymalną temperaturą -2 stopnie, kolejnego dnia padał śnieg, a ja cieszyłam się z wielkich jak kłębuszki waty płatków śniegu, ostatni dzień minął pod hasłem odwilż. I to jaka! Z deszczem i temperaturach na plusie, za to nadprogramowy dzień pokazał, że po roztopach dopadać może jeszcze więcej śniegu i znowu będzie zima, a po chlapie ani śladu.

Atrakcje przebijają się swoją wyjątkowością, przy tak długim dniu nie ma co siedzieć w hotelu. Ludzi dużo.

W obu miesiącach trzeba rezerwować wiele najbardziej obleganych atrakcji z dużym wyprzedzeniem.

Zorza – kiedy lepiej?

Serce nie pozwala mi zapomnieć o mojej pierwszej grudniowej zorzy. Choć, będąc szczerą, większą atmosferę zbudowało wokół niej samo polowanie. Długa droga w nocy, zupełne ciemności, pojedyncze łosie przy trasie, ognisko, skrzypiący mróz, kombinezony. Zorza była delikatna, ale była, nieruchoma i zielono-różowa.

Kolejne moje polowanie było łatwiejsze, poszukiwanie krótsze, mniej przejechanych kilometrów. Choć szukałam zorzy także w grudniu, a oba polowania dzielił tylko rok, było zdecydowanie cieplej. Nie wyjęliśmy nawet kombinezonów. Zorza niespodziewanie przybrała na sile i tańczyła nad naszymi głowami. Wtedy nie tylko ja „syczałam” z zachwytu, ale inni uczestnicy polowania także.

Wreszcie marzec, typowany na ten najlepszy miesiąc. I rzeczywiście śledząc efekty polowań przed nami i po nas, można powiedzieć, że to łatwiejszy czas na zobaczenie zorzy. My trafiliśmy, obstawiając ten termin w środku miesiąca, na wielki śnieg i wiatr, mało czystego nieba. Zorzę jednak znaleźliśmy, już w Finlandii. Była zielona, pionowa i pozioma, wyraźna, nawet się ruszała nad naszymi głowami. Było super. Zimno było, i śniegu było bardzo dużo. Musieliśmy ubrać się w dodatkowe kombinezony. Na trasie najtrudniejsze warunki pogodowe, wiatr, śnieżyca, zupełnie puste drogi. Łosie też były.

Świąteczny klimat, zorza i atrakcje

Nie potrafię rozstrzygnąć który termin lepszy. Nie skreślałabym grudnia, bo klimat świąt w Norwegii i krótki dzień to atrakcje nie do podrobienia w marcu. Za to jeśli chcesz zwiększyć swoje szanse na piękną zorzę i wycisnąć z miasteczka ile się da, polecam wyjazd w marcu.