Sztuka pakowania – rodzinna logistyka przed podróżą

Pakowanie – dla jednych przyjemność, dla innych wyzwanie

Pakowanie się nie należy pewnie do najulubieńszych zadań przed wyjazdem. Są osoby, które robią to wprawnie i nie rozczulają się zbytnio. Ale są i takie, które pakują się czasem nawet na tydzień przed wyjazdem.
Ja, choć z racji długiej praktyki nie mam problemu z pakowaniem, a nawet to lubię, wyjmuję rzeczy potrzebne na wyjazd na kilka dni przed. Sterta leży i czeka na prasowanie. Podczas prasowania tworzę konkretne zestawy, licząc liczbę dni za granicą. Nie zabieram zbędnych rzeczy – w trakcie prasowania eliminuję zbyteczne ubrania. Sprawdzam dokładnie pogodę, by nie zabrać zbyt wielu rzeczy na lot, kiedy zapowiadane są niskie temperatury, lub zbyt wielu grubych rzeczy, gdy ma być upalnie.

O praniu, walizkach i bagażowych ewolucjach

Niechętnie oddaję rzeczy do prania podczas wycieczki – na objazdówce często brakuje na to czasu, a i doświadczenia mam różne. Nie raz i nie dwa oddane rzeczy do prania były tylko odświeżone, a nie wyprane, albo wracały poszarzałe.
Podróżuję najczęściej z miękką torbą na kółkach – dwie jednakowe komory, obie zamykane na zamki, chronią rzeczy przed wypadaniem. Lubię mniejsze zakamarki i dodatkowe kieszenie. Choć moją miłością niegdyś były walizki – i to koniecznie skorupy, duże, masywne, pancerne – porzuciłam je dla walizek miękkich z zamkami, potem pojawiły się torby sportowe – tym jestem najdłużej już wierna.

Lista obowiązkowa: od okularów po ekspres do kawy

Poza ubraniami wybieram uważnie buty – by mieć ich nie za dużo, ale i nie za mało, odpowiednio do warunków wyprawy. Są elementy obowiązkowe: okulary – i te do czytania, i te na słońce. Muszę mieć kosmetyki, leki. Jeśli planowane jest nurkowanie, pakuję także maskę i rurkę, od czasu do czasu nawet płetwy.
Kabelki – to ostatnimi czasy największe wyzwanie: wejścia, przejścia, adaptery, przełączki.
Lektura być musi, choć czasu jest mało – bez książek nie latam. Kurtka na deszcz – nawet jak ryzyko jest niewielkie. Piżama – bez niej nie ruszam w świat.
Ręcznik zabieram rzadko – chyba że wiem, że go na miejscu nie będzie. Kapelusz – taki, który się odkształca po długim locie. Ekspres do kawy i kapsułki, czarna herbata Earl Grey – wszystko oczywiście w wersji podróżnej.

Pakowanie całej Piątki – era wspólnych walizek

Wyjazdy rodzinne do niedawna wymagały ode mnie pakowania całej Piątki. Gdy dzieciaki były mniejsze, a ich rzeczy zajmowały mniej miejsca, pakowaliśmy się w dwie duże walizki. Było to i wygodne, i niewygodne – ułatwiało na pewno wynajem auta w świecie, bo łatwiej spakować dwie walizki niż pięć.
Łatwiej nam było się przemieszczać z dwiema walizkami, bo sprawniej, szybciej – w niektórych liniach, gdzie bagaż był dodatkowo płatny, także taniej.
Ale dzieci urosły, ich rzeczy nabrały objętości i teraz ciężko nam się pomieścić w dwóch walizkach na 2–3 tygodnie. Od tego roku testujemy metodę: po jednej walizce na każdego.

Statystyki rodzinne: kto pakuje najlepiej?

Rekordzistką najlżejszego bagażu jest Zosia – jej walizka waży zazwyczaj 11–13 kg. Olek zabiera w drogę ok. 14 kg, Basia 16 kg, ja zawsze „wygrywam” – jakbym się nie pakowała, mam 19 kg.
Cóż to za wygoda – dzieciaki pakują się zupełnie samodzielnie. Olek chyba po mnie ma metodę pakowania się z zapasem czasu – wszystko przemyślane, poukładane, rozłożone w dwóch komorach swojej średniej walizki na czterech kółkach. Zawsze ma sporo miejsca. Zabiera zazwyczaj wszystko, co potrzeba.
Basia = pakowanie last minute. Dopiero na kilka godzin przed wylotem pierze potrzebne rzeczy, prasuje je lekko wilgotne, pakuje, potem wyjmuje. My kładziemy się spać, a jej bagaż stale nie jest gotowy.
Zosia ma jeszcze fory – pozostawiam jej pakowanie bagażu podręcznego: zabawki, gry, książeczki, sprzęt do słuchania i oglądania, maskotka. Ja pakuję jej walizkę, ale zanim włożę przygotowane rzeczy, pytam: czy i ile strojów potrzebuje, które buty są wygodniejsze, czy woli kapelusz czy czapkę.
Maciej pakuje swój bagaż sam – u niego zawsze leci apteczka.

Sceny rodzinne: klasyka wyjazdowego zamieszania

Oczywiście nie obywa się bez śmiesznych sytuacji i kultowych pytań Mamy.
Na przykład przed wylotem na Karaiby – ruszaliśmy na półśpiocha o 2:00 w nocy. Auto zapakowane, alarm w domu uruchomiony, zamyka się brama do garażu.
I nagle pytam:
– Olek, a buty do pływania wziąłeś?
– Płetwy masz na myśli? – odpowiada Olek.
– Nie, buty do pływania.
– A to nie.
Otwieramy bramę, rozkodowujemy dom, Olek wraca po buty do pływania.

Zanim wejdzie na swoje miejsce w aucie, dopytuję ponownie:
– Rozumiem, że o kurtce na deszcz pamiętałeś?
Olek nawet nie odpowiada, obraca się na pięcie i znika w garderobie – czyli o tym też zapomniał.
Jednocześnie Basia, słysząc pytanie, dobrowolnie wychodzi z samochodu i też wraca po kurtkę na deszcz.

2:05 – tylko 5 minut spóźnienia.
– Zosiu, spakowałaś swój dwuczęściowy nowy strój, który kupiłyśmy specjalnie na wakacje?
Zosia wzrusza ramionami – nie mogła stroju znaleźć. Sugeruję, że może został przy sprzęcie do nurkowania, którego próby odbywały się w wannie.
Maciej poddaje się i idzie szukać stroju. Po chwili wraca z nim w ręce. Olek wraca, Basia za nim.
Wszyscy błagalnie patrzą na mnie, bym nie zadała kolejnego pytania, które wytknie braki w walizkach. Milczę.

2:08 – ruszamy. Dopiero na miejscu okaże się, czego nie mamy ze sobą.
Zazwyczaj, podróżując w piątkę, nawet drobne braki w jednej walizce szybko nadrobimy, znajdując coś podobnego u brata albo siostry.

Bagaż podręczny – osobisty zestaw awaryjny

Poza dużymi walizkami, które nadamy jako bagaże główne, każdy z nas ma mały bagaż podręczny.
Czasami – tak jak podczas naszego lotu na Karaiby – pakujemy się do niego na jedną noc podczas przesiadki.
Mamy tam coś do czytania, przekąski, coś ciepłego do samolotu (i dobrze, bo Air Canada chciała nas zamrozić), laptopy, tablety, słuchawki, kabelki, ładowarki.

Nowy system = mniej stresu, więcej śniadań razem

Przyznaję, że od kiedy podróżujemy każdy z nas z własnym bagażem, ułatwia nam to także podział w pokojach i logistykę.
Jeszcze do niedawna nie mieliśmy kłopotów, by spać rodzinnie w jednym pokoju, teraz w wielu miejscach musimy dzielić się już na dwa pokoje.
Przy każdym łóżku jest osobny bagaż i każdy z nas odpowiedzialny jest za pakowanie go przed przenosinami w inne miejsce.
Idzie nam szybko, sprawnie, a ja odzyskałam szansę na wspólne śniadanie z rodziną. Zazwyczaj rodzina już biesiadowała, a ja kończyłam pakowanie naszych bagaży. Teraz odczuwam ulgę i mam więcej czasu.

Jeszcze musimy dograć wymianę kosmetyków, szczotki do włosów i niektórych książek – bo to elementy ruchome podczas naszych podróży.

Finał: walizki vs. Dacia Duster

Uwaga, zaraz wysiadamy z samolotu. Przed nami wyzwanie: jak do Dacii Duster spakować pięć walizek i piątkę nas.
Na szczęście wyspa jest niewielka i w sytuacji awaryjnej pokonamy trasę dwukrotnie, dzieląc się i bagażem na dwie tury.