[su_carousel source=”media: 827,826,825,824″ link=”lightbox” title=”no”][su_carousel source=”media: 381,377″ link=”lightbox” title=”no”][/su_carousel]
Najpierw trzeba okrzepnąć
Minęły ponad dwa miesiące od powrotu z Sudanu. I dobrze, że już trochę odtajałam. Przeczytałam swój wpis sprzed wylotu do Afryki. Musze sobie sama odpowiedzieć na pytanie: ile z oczekiwań zostało spełnionych?
Dzień po powrocie czułam inaczej, teraz już z dystansem jeszcze inaczej.
Nigdy nie zdarzyło mi się zarzekać, że do jakiegoś kraju na pewno nie wrócę. Dlatego nie należy się po mnie spodziewać, że teraz złożę deklarację iż do Sudanu już nigdy więcej nie polecę. Bo niby dlaczego?
Prawda o zabytkach
To prawda, że po zabytkach w Egipcie, które znam bardzo dobrze i byłam tam nawet kilkadziesiąt razy, dotarłam do miejsc po drugiej stronie Nilu gdzie turystów tyle co kot napłakał to sudańskie skarby wypadły blado.
Opisane często w przewodnikach jako pozostałości niegdyś wielkich świątyń, miast, stolic okazywały się prawie zawsze tylko mizernymi ruinami i to często w opłakanym stanie.
Jakże ucieszył nas stan malowideł w jednym ciemnym grobowcu, które oglądaliśmy pod świętą góra, coś co tu należy do największych atrakcji w Egipcie jest codziennością. Dla jednej kolumny, która kiedyś stała obok jedenastu takich i podtrzymywała sklepienie wielkiej budowli jechaliśmy pół dnia. Pewnie, że było warto, bo po drodze było mnóstwo innych widoków do oglądania i wiele historii do wysłuchania, ale na miejscu widok samotnej kolumny mógł rozczarować.
A gdzie ludzie?
Uwielbiam ludzi, a w Sudanie pochowali się chyba wszyscy. Przyznaję, że gdybym nie musiała wtedy zwiedzać i jechać z miejsca na miejsce to pewnie przy 47 stopniowym upale też bym wolała siedzieć pod palmą albo w zaciszu domowym aniżeli przechadzać się po poletkach czy siedzieć w pełnym słońcu przed chatą. Ale tych właśnie ludzi mi brakowało.
Za to odżyły wspomnienia z Egiptu, język tu w Sudanie odmiana arabska bardzo zbliżona i podobna do egipskiej, jakże wielka frajdę mieli moi Chłopcy, kiedy codziennie odświeżałam sobie zasłyszane niegdyś słowa. To także lokalne zwyczaje nader podobne do tych egipskich.
Duża otwartość miejscowych, chęć do rozmowy, opowieści o codziennym życiu.
Nasi opiekunowie bardzo sympatyczni i życzliwi. Mieliśmy jak to zwykle mnóstwo przygód: przebite opony jedna po drugiej, zagubione w trakcie jazdy materace, brak wody na herbatę rano, pchły w pokojach – ale z każdej sytuacji potrafiliśmy dość zgrabnie wybrnąć.
Smaczna kuchnia
Zaskoczyło mnie jedzenie, smaczne, syte, różnorodne. Mieliśmy miejscowego kucharza, który z niczego czarował codziennie nawet dwa posiłki. Godne podziwu były organizacja pracy oraz transport najpierw produktów a potem już gotowych dań
Sudan jestem na tak.
Trasa dla koneserów lub szaleńców
To pewnie nie jest kierunek, gdzie zaraz zorganizujemy kolejną grupę, a potem jeszcze jedną i jeszcze kolejną. To destynacja dla koneserów, wielbicieli Nubii, starożytnego Egiptu i wspaniałości architektury. Może zawężenie oczekiwań jest właściwym sposobem na Sudan. Nie warto chcieć zbyt wiele.