[su_carousel source=”media: 799,798,797,796,793″ link=”lightbox” title=”no”][su_carousel source=”media: 381,377″ link=”lightbox” title=”no”][/su_carousel]
Wszystko zaplanowane
Kiedy w listopadzie wpadłam na pomysł majówki w Legolandzie sprawdzałam przede wszystkim pogodę, upewniając się, że maj w Danii to dobry pomysł. Wszystko wskazywało na to, że się nie mylę. Park otwarty, loty z Berlina, a potem także z Poznania uruchomione, noclegi dość łatwe do zarezerwowania, ceny wcale nie aż tak straszne.
Było dobrze i w marcu, kiedy zerknęłam na prognozy długoterminowe zapowiadające piękną wiosnę w Legolandzie pod koniec kwietnia.
Jeszcze lepiej mi się zrobiło kiedy od pierwszych dni kwietnia nasze media wróżyły deszcz i nagłe ochłodzenie na wyjątkowo długi w tym roku weekend majowy. Iphone jak zaczarowany stale pokazywał u nas deszcz i zimno, a tam słońce i nawet 18 stopni.
Kiepskie prognozy
Aż tu nagle, zupełnie niespodziewanie i nie wiadomo skąd, wszyscy zmienili front. Nic wielkiego w przyrodzie się nie zadziało, a tu nagle wszyscy jak zaklęci odwoływali ponure prognozy w Polsce zapowiadając rekordowe temperatury w najbliższych dniach. Nawet to mnie nie zasmuciło, przecież wszyscy czekamy na upragnione słońce, niestety do czasu, bo jednak zwyczajowo zerknęłam na pogodę w Billund podczas naszego pobytu. Deszcz, zimno, chmury i plucha – na dwa tygodnie przed wylotem nie potraktowałam tego zbyt serio pomna dopiero co głoszonych proroczych zapowiedzi dotyczących pogody w Polsce. Na tydzień przed wylotem, kiedy prognozy wcale się nie zmieniły sprawdzałam upewniając się podczas rozmowy telefonicznej z recepcją, że domki beczki, w których mamy zamieszkać są ogrzewane – były (na szczęście!).
Kluczowe pakowanie
Ostatnie dni przed majówką już nawet nie miałam odwagi zerkać na strony pogodowe by humoru sobie nie psuć. Do walizek jednak zapakowałam polarki i długie ocieplane spodnie oraz pelerynki na deszcz.
Kiedy wylądowaliśmy w niedzielę iphone na szczęście racji nie miał, mimo rysunku deszczu i chmur na miejscu zastało nas słońce. Było rześko, ale na pewno nie zimno, a na pewno za zimno.
Polskie upały
Od razu udaliśmy się na jedzenie a potem do basenu, gdzie woda jak na Skandynawię przystało zbyt ciepła to nie była. Niestety wieczorem już mżyło, ale i to nie wytrąciło mnie z majówkowego nastroju, bardziej posty na FB i Insta z Polski, gdzie przechwalano się temperaturami wprost karaibskimi, +34 w drodze na majówkę, a u nas deszcz i zaledwie 8 (ale powyżej 0).
Wszystkie atrakcje dla nas!
Poniedziałek zaczął się szaroburo, po śniadaniu jednak udaliśmy się do parku rozrywki by zrealizować nasz zamierzony plan. A tu co za niespodzianka, żadnych kolejek, pusto, przed kasami ani żywej duszy, swobodne przejście do parku, kolejne atrakcje bez żadnego oczekiwania, swobodnie, pusto, miło, raj. I choć zdarzyło się naszym Maluchom raz czy dwa powiedzieć coś na temat tych kilku osób przed nimi w ogonku do największych roller coasterów to my wiedzieliśmy jak może wyglądać park rozrywki w Orlando, w Paryżu czy w Niemczech. A deszcz ustał, nawet słońce zaczęło przebijać się przez rzadsze chmury.
Następnego dnia od rana powtórka z pogody, po krótkich przejaśnieniach znowu deszczowo. My jednak jako posiadacze biletów dwudniowych od razu do parku, a tu jak wczoraj nikogo. Zaczniemy podejrzewać, że to tutaj norma. Korzystaliśmy!
Masz ochotę na wyjazd z dziećmi? ESTA Dzieciom