Pogoda na wyjazdach

Pogodowy sukces

O pogodzie można by rozmawiać godzinami i bynajmniej nie jest to temat zastępczy na wyjazdach. Pogoda to duża część sukcesu całej wyprawy.

Staram się zawsze celować z terminami w najlepsze miesiące, choć wiem, że nie wszystkim pasują te najbardziej bezpieczne opcje, czasem decyduje o tym urlop w konkretnym miesiącu, często praca, u innych wnuki, wakacje, ferie.

Doświadczenia z podróży bywają bardzo przekorne, nawet pewniaki pogodowe potrafią zaskoczyć i to bardzo.

Cyklon na Sokotrze

Nie tak dawno temu pilotowałam dwie grupy, jedna po drugiej na Sokotrze. Pierwsza z nich przyleciała i przez siedem dni mieliśmy pogodę jak z kartek pocztowych: błękitne niebo, cudny kolor wody, wspaniałe widoki, niesamowita przezierność powietrza. Dzień był dla nas za krótki, żeby nacieszyć się tymi niezapomnianymi widokami jak z bajki.

Druga grupa przyleciała na zakładkę, tym samym samolotem jedni odlatywali, a drudzy przylatywali. Już na lotnisku zamiast ostrego czystego słońca pokazały się małe chmurki, a niebo w oddali było niepokojąco ciemne. Ale nic nie zapowiadało tego, co stało się już pierwszej nocy. Niespodziewanie o tej porze roku cyklon Tej zahaczył o wyspę. Byliśmy ewakuowani z naszych namiotów, posypał się program, bo musieliśmy szukać schronienia w szkole, a nie nad morzem. Droga do naszej najpiękniejszej plaży została całkowicie zalana i nieprzejezdna. Zagrożony był nawet przejazd do lasu drzew smoczych, który jest największą atrakcją na wyspie.

Siedem dni, a zupełnie odmienne przeżycia, widoki, emocje. Oj kosztował mnie sporo stresu ten wyjazd. Nic nie było jak zwykle. Sokotra okazała się być zupełnie inną wyspą.

Łzy bezradności w RPA

Zdarzyło mi się przyklejać nos do szyby, wyglądać przez okno i… płakać. Z bezradności. To było RPA we wrześniu. Miało być ciepło, słonecznie, a tymczasem nad krajem przewalał się zimny front i Afryka zaskakiwała nas deszczem i chłodem. Nie spałam dobrze, budziłam się przed świtem, by wystawiać rękę przez okno i sprawdzać, czy znowu pada, czy nie. Na Górze Stołowej były zaledwie 3 stopnie, podczas safari w Parku Hluhluwe, dokąd jechaliśmy na nosorożce, lało tak, że mieliśmy peleryny do ziemi, a woda strumieniami leciała pod koła samochodu.

Też w RPA, ale na szczęście w innym terminie wybraliśmy się na wieloryby. Zwierzaki te występują przy brzegu RPA tylko w określonym terminie, i nasza data gwarantowała wieloryby. Ruszyliśmy z Kapsztadu, na godzinę przed rejsem połowa grupy z obawy przed falami zażyła leki na chorobę morską. Dotarliśmy do portu i okazało się, że morze jest tak wzburzone, a fala tak wysoka, że z rejsu nici. Za to spaliśmy jak dzieci po lekach większą część tego dnia. Następnego dnia powtórzyliśmy rejs i było cudnie. Obyło się bez leków, morze było gładkie jak stół.

Przeprawa przez rzekę w Etiopii

Nauczkę dała mi też rzeka w Etiopii. Jechaliśmy z grupą na skakanie przez byki, rytuał inicjacji dla tamtejszych chłopców. Droga wiodła przez suche koryto rzeki. Przyznaję, że mój przewodnik uprzedzał mnie, że musimy się spieszyć, bo jak spadnie deszcz w górach (a mieliśmy akurat na zewnątrz słońce i pewnie 35 stopni, żadnej nawet najmniejszej chmurki na niebie) to utkniemy na dobre. Słyszałam już wiele takich historii i nie potraktowałam jej serio. Pojechaliśmy na ceremonię, było cudnie. W drodze powrotnej wymyśliłam wizytę w lokalnej wiosce, bo na drzewach zauważyłam ule. To by dopiero była frajda zobaczyć takie dzikie pszczoły i spróbować miodu prosto z ula. I to się nam udało załatwić.

W drodze powrotnej dotarliśmy do rzeki, która już nie była tylko suchym korytem, ale całkiem wartkim i szerokim strumieniem. Zawstydzona schowałam głowę w ramionach. Mój przewodnik miał rację, cóż było robić, siedliśmy na brzegu rzeki i czekaliśmy aż woda opadnie. Miałam nadzieję, że pójdzie to szybciej. Niestety po trzech godzinach zaczęło się robić ciemno i zimno, a wody ubyło tylko trochę.

Zapadła decyzja, że auta zostaną, a my musimy przejść na drugą stronę rzeki. Zbudowaliśmy pomost z rąk i szliśmy jeden za drugim, stąpając obowiązkowo w butach na drugą stronę. Udało się nam  wszystkim, ale emocji nie brakowało. Auta przejechały dopiero po sześciu kolejnych godzinach. Przygoda skończyła się dobrze.

Ulewa w Papui

Papua też nas zaskoczyła na rzece. Sepik, cudna wycieczka w dłubankach w dół rzeki. Piękne niebieskie niebo nagle zamieniło się w czarny złowrogi dywan. Lunęło jak z cebra. A my jak paniska na wiklinowych krzesłach siedzieliśmy sobie w wąskich łódkach. Przed nami zaplanowane były dwie godziny drogi, najprawdopodobniej w strugach deszczu.

Musielibyście zobaczyć nas naprędce ubierających się w peleryny, kurtki, chroniących plecaki, a wielu z nas miało też parasolki, które bardziej zabraliśmy z myślą o słońcu, a tymczasem przydały się jako ochrona przed deszczem. To był dopiero widok, grupa, i to spora, pod parasolami, w pelerynach, na wygodnych fotelach spływała rzeką. Cieszyłam się, że wybrałam opcję dwugodzinnego rejsu, bo proponowano mi także rejs sześciogodzinny.

Górska loteria pogodowa

Takie same niespodzianki fundują nam góry. Czasem siłą rozpędu i wiary w powtórkę przygotowuję trasy w tych samych terminach. Czasem zakładam, że skoro w danym terminie była piękna pogoda, to za rok powinno być podobnie. Niestety to nie jest zawsze prawdziwa teoria i bywa, że ta sama trasa rok po roku może mieć zupełnie różną pogodę. Najbardziej narażone na zmiany są góry.

Tu nie ma żadnych zasad ani reguł. Raz bywa ciepło i słonecznie, innym razem leje i nic nie widać. Tak było już z Kilimanjaro, Patagonia jest nieprzewidywalna, a Góry Semien w Etiopii zwiedzałam już też po omacku. Japonia ma swoją górę Fuji, która raz się pokazuje turystom a innego dnia ginie za chmurami. Widok na Kilimanjaro w Afryce też wcale nie jest taki gwarantowany.

Czas mija, ja podróżuję coraz więcej, ale nadal martwię się o pogodę. Uwielbiam kiedy świeci słońce, niebo jest niebieskie, bo świat jest wtedy piękniejszy. Ale nauczyłam się już, że niepogoda potrafi też przynieść coś dobrego, jest mniej turystów, widoki bywają zaskakująco różne od tego co pokazuje internet albo reklamują foldery, dzieje się wyjątkowa przygoda, tylko trzeba ją chcieć polubić.