Wracamy właśnie z Pakistanu
Podczas kolacji pożegnalnej miałam okazję zebrać wywiad w grupie, które miejsca szczególnie się podobały, które były wyjątkowe.
Jednogłośnie wyłoniła się trójka zwycięzców.
Base camp pod Nanga Parbat
Na pewno dla wielu z nas wejście do base campu pod Nanga Parbat było szczególnym przeżyciem. Mieliśmy ogromnego farta z pogodą, każdy z trzech zaplanowanych przecież dużo wcześniej konkretnych dni okazał się cudnym, słonecznym dniem, który dzięki pogodnemu niebu wyostrzył tylko efekt ośnieżonych szczytów Himalajów.
Wszyscy zgodnie podkreślili, że spory zapas czasu dał każdemu z nas szansę na wejście do bazy we własnym czasie. Byli wśród nas tacy, którzy posiłkowali się na niektórych odcinkach podejścia konikami – co, jak podkreślono, przybliża marzenie o wejściu do bazy dla każdego, kto chciałby zobaczyć to na własne oczy.





Wizyta u Kalaszów
Kolejnym miejscem z podium była wizyta u Kalaszów. Mimo karkołomnej drogi, ciągnących się przejazdów, to w zestawieniu z Pakistanem dotychczas, gdzie na ulicach dominowali tylko mężczyźni, widok po dwóch tygodniach kobiet na ulicach był naprawdę kojący.
I choć ostatecznie nie wszyscy z nas dali się przekonać, że tam rzeczywiście rządzą kobiety i nie ma tam nic już do zrobienia w temacie równości płci, to bardzo byliśmy zadowoleni z możliwości pobycia w wiosce dwóch dni. Bliskie spotkania z ludźmi, wejście pod strzechy kilku domów bardzo uwiarygodniło to prawdziwe życie.

Przełęcz Shandur
No i trzeci zwycięzca plebiscytu to Przełęcz Shandur z najwyżej położonym boiskiem do gry w polo. Uciążliwa droga zajęła nam cały dzień. Jechaliśmy naszymi autami terenowymi, a to pnąc się w górę, a to zjeżdżając. Po drodze, poza cudnymi widokami, tu znowu mieliśmy ogromne szczęście z pogodą, mijaliśmy sporo ciężarówek wyładowanych po brzegi, widzieliśmy liczne mosty i wspaniałą rzekę, napotkaliśmy wielkie stado jaków pasących się w dolinie.
Ten dzień dla wielu był najpiękniejszym dniem podczas wyprawy po Pakistanie.
Dolina Hunzy i Jezioro Attabad
Kilka osób wymieniło także Dolinę Hunzy, a w szczególności mosty wiszące i piękne góry oraz Jezioro Attabad – wszystkie te miejsca były bardzo fotogeniczne i z pewnością warte zobaczenia. Niewielkie odległości między nimi pozwoliły obejrzeć Dolinę Passu podczas jednodniowej wycieczki z Karimabadu.






Peszawar – wisienka na torcie
Peszawar dla mnie osobiście hit wyjazdu, wisienka na torcie. Najlepszy przykład – potwierdzenie mojego odczucia towarzyszącego od pierwszego dnia w Pakistanie, że to bardzo umiejętna mieszanka Egiptu i Indii.
Po raz pierwszy lądując w kraju, miałam nieodparte wrażenie, że znam go od dawna, czułam się w nim bardzo dobrze. Ale dopiero w zatłoczonym, gorącym, pachnącym Peszawarze dopełnił się mój obraz oczekiwań co do Pakistanu. Tak go sobie wyobrażałam – na ulicach wokół mnie były sceny jak z książek.
Wystarczyło rozglądać się dookoła, by chłonąć autentyczne sceny z życia codziennego. Wielokrotnie miałam wrażenie, że to są obrazy sprzed stu lat. W poszanowaniu tutejszych zwyczajów nie dało się zrobić każdej ze scen zdjęcia, nie dało się także uwiecznić wszystkich dźwięków i zapachów, ale chociaż na kilka godzin udało się nam przenieść do innego świata.
Czekam aż przyjdzie czas na zgodę zwiedzania miasta bez ochrony, która, choć obecna i niezbyt dokuczliwa, jest mocnym ograniczeniem. Ale daje poczucie bezpieczeństwa.



Zaskoczenia w Pakistanie
Poza najpiękniejszymi miejscami wymienialiśmy także rzeczy, które nas w Pakistanie zaskoczyły.
Jedną z nich była bierność wobec religii, i mam tu na myśli codzienne przerwy w ciągu dnia na modły. Tylko raz w piątek, będąc w wielkim centrum handlowym w Islamabadzie, widzieliśmy spuszczone żaluzje w wielu sklepach, bo akurat wtedy przypadał czas modlitwy piątkowej.
Ludzie w Pakistanie są bardzo pozytywni. To potwierdziło wielu z nas. Niestety nie możemy mówić tego samego zarówno o kobietach jak i mężczyznach, bo kobiet niemal nie spotykaliśmy na trasie. Za to nastawienie mężczyzn wobec nas, w większości kobiet w grupie, było bardzo pozytywne – serdeczni, pomocni, gościnni.
Bożenka zauważyła, że dzieci w Pakistanie są smutne. Zazwyczaj dzieciaki spotykamy podczas naszych wyjazdów w towarzystwie swoich mam, tutaj takiej możliwości nie było. Widzieliśmy albo samotne dzieciaki, które kręciły się obok nas przy znanych zabytkach, albo dzieciaki wychodzące ze szkoły.
Ewę uderzył widok kobiet czekających na jedzenie lub jakąkolwiek pomoc, siedzących w kucki na chodniku w starym mieście w Peszawarze. Takie sceny niektórzy z nas znali z Indii, ale tam czekali na pomoc mężczyźni.
Ula nie doczekała się tańczących mężczyzn. Wiadomo, że Pakistan to kolejny kraj, w którym kobiety i mężczyźni bawią się osobno, także tańczą osobno. I podobno to właśnie tańce panów zasługują na uwagę. Niestety nie mieliśmy okazji tego zobaczyć.
Ambasadorzy Pakistanu
Zgodziliśmy się na prośbę naszego lokalnego przewodnika przyjąć tytuł ambasadorów Pakistanu i zachęcać do zobaczenia tego kraju każdego zainteresowanego światem podróżnika.
Piękny kraj, cudne miejsca, wspaniałe miasta i niesamowita przyroda.
