[su_carousel source=”media: 737,736,735,739″ link=”lightbox” title=”no”][su_carousel source=”media: 381,377″ link=”lightbox” title=”no”][/su_carousel]
Kto z Was lubi cyrk?
Jeśli macie problem z jednoznaczną odpowiedzią na to pytanie to wybierzcie się do Monte Carlo. I choć dla wielu z Was to brzmi pewnie jak propozycja lotu w kosmos to Monte Carlo jest zdecydowanie bliżej a cyrk wart jest zachodu, poza tym można to przecudnie połączyć ze zwiedzaniem Lazurowego Wybrzeża.
Tresowane nutrie
Jako mała dziewczynka pamiętam tatę, który co tydzień usadzał nas przed telewizorem i oglądaliśmy wspólnie o ile się nie mylę program na telewizyjnej dwójce pokazujący najlepsze cyrki na świecie, już wtedy czyli jakieś 28 lat temu najwięcej atencji poświęcano corocznemu festiwalowi Cyrkowemu w Monte Carlo. Zapamiętałam charakterystyczny napis rozpięty nad głównym wejściem artystów na arenę, podium dla orkiestry grającej oczywiście na żywo, niesamowite oświetlenie i niebywałe stroje artystów cyrkowych.
Potem były cyrki, które zaglądały do nas od czasu do czasu. Zalewski, Korona, Arena a potem było już tylko gorzej. Poziom spadał, nagonka wytoczona przeciwko występom zwierzaków w cyrku, słaba jakość naszych artystów, właściciel cyrku wcielający się w kilka ról od sprzedawcy biletów po konferansjera i tresera nutrii, naprawdę.
Światowy format
Miałam to szczęście, że podczas pobytów w Chinach wielokrotnie widziałam akrobatów z Szanghaju, niesamowite popisy Chińczyków oparte głównie na umiejętności opanowania własnego ciała, nadludzkiej precyzji i gracji. Potem był Cyrk Du Soleil w USA, Las Vegas i Orlando to dopiero show. Magia muzyki, świateł, wspaniałej choreografii, cudnych kostiumów scenicznych i przemyślanej tematyki. Soleil porównałabym do rewii na lodzie, miejsca, gdzie zaszczytem są występy dla najlepszych cyrkowców na świecie.
Monte Carlo i festiwal tam to bajka
A tymczasem o wiele bliżej co roku odbywa się pod patronatem rodziny książęcej Festiwal Cyrkowy. Przygotujcie się na prawdziwą ucztę cyrkową, jak długo może trwać występ cyrkowy, jak to zapamiętaliście, godzinka, przerwa i godzinka? Nic bardziej mylnego, tu każdy występ to około pięciu godzin bardzo dynamicznego show. Stroje z najwyższej półki, nic nie jest przegadane, muzyka oczywiście na żywo, co ciekawe pod batutą dyrygenta Polaka i muzyków, którzy w 90% są naszymi rodakami. Artyści z całego świata z numerami naprawdę na światowym poziomie. Tu nie ma miejsca na bylejakość i udawanie. Tu każdy czuje się gwiazdą, widać, że ucztuje swój występ i chce zachwycić publiczność. A i tak podczas dwóch dni festiwalowych wyłonieni zostaną najlepsi z najlepszych. Kontrowersyjny temat zwierząt, bez nich nie byłoby cyrku. Ale jakie to są zwierzęta, w tegorocznych występach udział brały tygrysy z Niemiec, dzikie zwierzęta w tym żyrafa (po raz pierwszy widziałam żyrafy w cyrku), słonie, lamy, zebry, dromadery, konie z Węgier i oczywiście pudle. Zwierzęta były zadbane, wypielęgnowane, w czasie przerwy oraz przed i po spektaklu wolno nam było chodzić po miasteczku cyrkowym by na własne oczy przekonać się w jakich warunkach żyją te zwierzaki, jak są przewożone, co jedzą. Nic na pokaz, bo jak ukryć słonia, a jeszcze trudniej gdy jest ich pięć, gdzie upchnąć długą żyrafę? Tu zaniedbania zostałyby natychmiast zauważone i z pewnością zbojkotowane przez publiczność. A to właśnie treserzy dzikich zwierząt i trupa woltyżerki nagradzane były owacjami na stojąco za każdym razem. Nie ma przypadku. To pudle dostały specjalną nagrodę jury juniorów składającego się z dzieciaków z wielu krajów z całego świata, to tygrysy wraz ze swoja treserką zaskarbiły sobie sympatię księżniczki, która swoją nagrodę specjalną przyznała właśnie im.
Elegancki cyrk
Taki cyrk to czysta przyjemność, miejsca ponumerowane, piękna arena, wspaniałe loże, na miejscu za każdym razem jesteśmy prowadzeni na swoje miejsca przez bardzo uważną i zawsze dyskretną ale jednocześnie bardzo elegancką obsługę. Każda dłuższa przerwa, zmiana dekoracji, wyniesienia klatek, zmiany przyrządów zajmowana była wspaniałą konferansjerką prowadzącego, wprowadzono także elementy interaktywne, a to wesoła orkiestra clownów, która maszerowała przez publiczność umilała nam czas, a to grupa akrobatyczna z wielkimi dmuchanymi balonami grała z publicznością. Ten cyrk był dla nas, dla dzieci, dla dorosłych, był przyjemnością, magią i zaczarowanym światem, który nie ma nic wspólnego z krążącymi po Polsce cyrkami. I nie chodzi tylko o poziom artystów ale też o całą niesamowitą atmosferę. Tu w miasteczku też były budy – kramy ze słodyczami, kanapkami, owocami, jakże pomocne przy tak długich występach. Pachniało kawą, grzanym winem, cynamonem.
Ale artyści, orkiestra, nawet ekipa cyrkowa dbająca o sprawny przebieg całego przedstawienia to jedno i dla nich wielkie ukłony, natomiast tu warto być także dla wyjątkowej atmosfery. Do dziś dźwięczą mi gromkie brawa i okrzyk MONTE CARLO. Wspaniała parada flag międzynarodowych, powaga i przyjęcie na stojąco całej rodziny książęcej.
Wyjątkowa publiczność
I wreszcie znajomość tematu tutejszej publiczności. Nie trzeba było wcale czekać na wyniki ogłaszane przez jury po dwóch dniach występów,. Publiczność to grupa koneserów, ludzi zakochanych w cyrku która po każdym występie odpowiednio dawkowała owacje i nagradzała artystów. Brawa na stojąco były zapowiedzią Clowna jako nagrody, sympatia do artystów nie pozwalała im zejść zbyt szybko z areny, to także kunszt oceniania trudu i zaangażowania włożonych w przygotowanie danego numeru. Wzajemność było widać także ze strony artystów, tu miało się prawo coś nie udać, nikt nie zaniechał, każdy podjął próbę powtórki robił to nie tylko dla siebie ale przede wszystkim był to winien publiczności. Aplauz i ogromne brawa były najlepszą nagroda.
Jeśli cyrk to tylko w Monte Carlo!