Magia piłki udziela się nam wszystkim, wystarczył wtorkowy mecz Polski z Senegalem, czy wczorajszy z Kolumbią, by wyludniły się ulice polskich miast i na dwie godziny kraj zamarł przed telewizorami. A przed nami kolejne mecze i jeszcze sporo emocji.
Piłka ma moc i to bez względu gdzie jestem na świecie to zawsze ona króluje na podwórkach, wielkich łąkach, nawet na pustyni.
Piłka w kraju faraonów
Dopiero co wróciliśmy z Sudanu, tam dzieciaki mimo nieznośnego upału ganiały za piłką prawie w każdej miejscowości. Mieliśmy ze sobą kilka piłek w bardzo jaskrawych kolorach, do tego profesjonalne pompki i to była naprawdę radość kiedy dzieciaki obdarowane piłkami od razu kopały wciągając nas do gry. Zachwytu i zazdrości nie kryli i dorośli, którzy obdarowani piłkami głaskali je i przytulali a dopiero potem zaczynali bawić się nimi i je kopać. Inni zabierali do domów dla swoich maluchów lub wnuków.
Nie graj w Andach!
Podobną sytuację mieliśmy w Peru, kiedy to dotarliśmy ledwo żywi zresztą do jednej z małych szkół położonych na 4000 metrów, szkołę znaliśmy już z naszych poprzednich wizyt. Kiedyś zawieźliśmy tam rowery, wróciliśmy właśnie z piłkami i laptopami. Nieświadomi skutków zostaliśmy zaproszeni do rozgrywek na boisku szkolnym, ochoczo utworzyliśmy drużynę tyle, że nasza kondycja nie nadążała za małymi Peruwiańczykami, którzy w ciepłych wełnianych swetrach i z wielkimi rumieńcami na twarzach mieli nad nami przewagę nie tylko liczebną ale przede wszystkim kondycyjną. Przegraliśmy sromotnie.
Mnisi też kopią
Nie zapomnę Bhutanu, tam byliśmy z wizytą w jednym z klasztorów położonych w absolutnie urokliwym miejscu. Powiewające na wietrze modlitewne chorągiewki, cudne drzewa, kwitnące azalie i świątynie. Ale wszystko to nagle straciło na atrakcyjności, kiedy na boisku przyklasztornym zobaczyliśmy mnichów, młodych chłopaków w swoich wspaniałych szatach w kolorze burgundu, z ogolonymi głowami jak na mnichów przystało, którzy na miejscowym boisku rozgrywali mecz życia i śmierci. Wspaniałe widowisko skradło całe show i pochłonęło nas bez reszty.
Brazylia piłką stoi
Czasem bywa i tak, że piłka jest na tyle mocnym punktem programu, że stanowi jedną z atrakcji w trakcie zwiedzania danego kraju albo miasta. Nie inaczej było w Brazylii, kiedy zwiedzaliśmy Rio de Janeiro i znany stadion Maracana, okazało się, że podczas naszego pobytu odbywa się na nim mecz dwóch lokalnych drużyn, nie zastanawiając się zbyt długo poprosiliśmy naszą przewodniczkę o pomoc w zakupie biletów i następnego wieczora wybraliśmy się na mecz. I choć nie był to mecz klasy mundialu a drużyny nie gościły rozpoznawalnych gwiazd światowego formatu to i tak atmosfera meczu i sama świadomość, że siedzimy na takim stadionie w takim miejscu bawiła nas bardzo.
Afryka i piłka
Piłki woziliśmy także ze sobą dla dzieciaków w Ugandzie czy na Madagaskarze. Zawsze był to jeden z ich ulubionych prezentów. Nigdy nie wahały się ani chwili czy przyjąć taki podarunek czy nie. Śmiałe i radosne dzieciaki od razu bawiły się zapraszając do gry najbliższych.
Jednym słowem piłka to przepis na sprawdzony prezent na całym świecie i potwierdzenie hasła: łączy nas piłka.