[su_carousel source=”media: 1120,1121,1124,1125,1126,1127,1128″ link=”lightbox” title=”no”][su_carousel source=”media: 381,377″ link=”lightbox” title=”no”][/su_carousel]
Polskie pierogi
Klikając ostatnio w mediach społecznościowych znalazłam urocze zdjęcie z maluchem wyzierającym z pieroga, naprawdę — bo tylko tak można opisać to zdjęcie, i do tego komentarz o nas Polakach rodzących się właśnie w pierogach. Pewnie w czasie Wigilii i szału pierogowego na świątecznym stole trudno zaprzeczyć takiej dowcipnej teorii. Któż z nas nie lubi pierogów, pewnie o nadzieniu moglibyśmy toczyć dysputy, bo są tacy co wolą na słodko, inni wręcz przeciwnie tylko z mięsem lub ruskie, a nie brakuje ostatnio zaskakujących połączeń smaków i dodatków. Poza tym, co w środku możemy jeszcze rozważyć dodatki na wierzch, czy to tylko śmietana gęsta i kwaśna a może słodka śmietanka, niektórzy nie wyobrażają sobie pierogów bez podsmażanej cebulki a jeszcze inni domagają się zawsze skwareczek.
Holender w naleśniku?
Od razu wyobraziłam sobie noworodki innych krajów wychylające się ze swoich typowych dla danego państwa potraw. I na przykład uśmiechnęłam się szczerze widząc oczami wyobraźni zawiniętego w rulon małego Holendra, który od maleńkości oswajany jest z naleśnikami. Naprawdę, spróbujcie rodowitego Holendra zapytać o ich typową potrawę, zawsze wymieni naleśniki. Pamiętam moich Przyjaciół, którzy przygotowali się bardzo na nasze serdeczne przyjęcie rezerwując miejsca w najlepszej restauracji w Venlo. Ku naszemu zdziwieniu, na kolację podano naleśniki. Widzicie takiego malucha wyzierającego z naleśnika? Bo ja tak. Uroczy.
Po japońsku
Podobnie zawinięty mógłby być bobas w Japonii, oczywiście w rolce sushi, tu dodatkowo mamy kolorowe nadzienie dookoła takiego dziecka siedzącego w ryżu. I choć to bardzo uproszczony sposób skojarzeń z Japonią, to sushi w Japonii jest naprawdę popularne i bardzo chętnie jedzone, dlatego taki szkrab w sushi prezentowałby się idealnie.
Sakiewki z nadzieniem
W Chinach, Mongolii i Nepalu widzę malucha w sakiewkowatych pierożkach. W każdym z tych krajów mają one swoją odmienną nazwę buudzy w Mongolii, momo w Nepalu i dim sum w Chinach, ale zazwyczaj wyglądają bardzo podobnie. Dokładam jeszcze Gruzję, która na sakiewkach nazywanych tutaj Chinkali, zna się jak mało kto. I proszę mamy coś podobnego: od pierogów doszliśmy do sakiewek — pierogów, ale w innym kształcie.
Po amerykańsku
USA to pewnie hamburger — jednak, tylko jak tego malucha tam upchać, może pomiędzy pomidorka a bułeczkę? Oj sztuką jest znaleźć w USA na trasie objazdowej dobre jedzenie, ale bywają tam wyśmienite restauracje gdzie jedzenie jest naprawdę genialne, tylko te wielkie porcje w rozmiarze XXL, nie do przejedzenia…
Bali? Jawa?
Hmm, jaki fotomontaż moglibyśmy zrobić z daniem narodowym w Indonezji, już mam, obstawiam nasi goreng, bardzo smaczny smażony ryż z dodatkami, smażoną cebulką z krewetkami, kurczakiem i warzywami, a często na wierzch podawane jest sadzone jajo, i tak na tym jaju niczym na latającym dywanie, siedzi sobie mały Balijczyk na przykład. Oj czuję, że rozwijam się w poszukiwaniu kolejnych pomysłów.
Na owocowo
Może coś słodkiego i kolorowego? Owoce z pewnością i to te bardzo egzotyczne, kolorowe i mniej znane u nas, na przykład cudny dragon fruit z fantastyczną skórką i fikuśną falbanką i miąższem białym niczym rzodkiew posypana makiem. To jak dla mnie jeden z najpiękniejszych owoców świata. I tu dotarliśmy na przykład do Tajlandii, gdzie bywa on bardzo popularny.
Idąc za ciosem miechunka albo rodzynka peruwiańska, sama w sobie bardzo dekoracyjna, orzeźwiająca w smaku i Bąbel w takiej małej kulce z charakterystycznymi listeczkami dookoła, niczym Calineczka u Andersena.
Owoce, ale morza
To może jeszcze cudne danie z Nowej Zelandii, koniecznie z kieliszkiem lokalnego schłodzonego białego wina (ale to przy dzieciakach chwilowo usuwamy) małże zielonouste, wielkie, dorodne, cudne i jakże smaczne. Zapamiętałam bardzo dokładnie ich wygląd i smak, bo restauracja polecana nam była zamknięta, kiedy dotarliśmy pod jej drzwi podczas przecierania szlaku i musieliśmy poczekać na głodnego aż się otworzy. I rzeczywiście, te morskie stwory mają piękny zielony otok tłumaczący ich nazwę. Już widzę te bystre wielkie oczy spozierająca ze środka takiej małży.
Italiano
Koniecznie pizza włoska, najlepiej cała z regularnie rozłożonymi dodatkami i brzdąc centralnie w środku. Mamy kolory, każdy lubi pizzę, a maluch wygląda jak na kolorowej plaży. O tak to ładny pomysł i wielki skrót kulinarny odnośnie Włoch.
Z Francji
Skoro Włochy to poszukajmy czegoś we Francji, tu od razu na myśl przychodzą mi tamtejsze wyrafinowane desery, ekler to niezbyt estetyczny sposób usadzenia czy rozpłaszczenia takiego niemowlaka do zdjęcia, ale co innego już creme brulee z chrupiącą i opaloną karmelem skorupką, miękkim aksamitnym wnętrzem i uśmiechniętym bobasem.
A co w Egipcie?
Przygotowując się do wyjazdu do Egiptu uaktualniam sytuację w najbardziej znanych i lubianych przez miejscowych restauracjach, a często barach i garkuchniach. Oczywiście falafel, falafelek, małe kuleczki smażone na głębokim tłuszczu, takie okrągłe, smaczne, podobne serwują także w Sudanie, znam je też z Syrii, Libanu czy Maroko. Tylko jak to ładnie przedstawić na zdjęciu i okrasić podpisem podobnie jak zrobiono to z nami?
Koniecznie dodajcie swoje pomysły na kulinarnie światowe noworodki!