[su_carousel source=”media: 640,641,639,638,637,636,635″ link=”lightbox” title=”no”][su_carousel source=”media: 381,377″ link=”lightbox” title=”no”][/su_carousel]
Dzień jak co dzień
Poniedziałek to już piąty dzień z rzędu, który w całości spędzę na budowie. Podkreślam w całości, bo dom buduję już od prawie dwóch lat. I podobno, a to zdanie znawców, całkiem szybko nam idzie. Piąty dzień, kiedy to wpasowuję się w rytm budowlanki: start o 7:30, a o 10:00, nawet gdyby się waliło i paliło; kawka i śniadanko, ten czas bardzo mi się podoba i wierzę, że można się do niego przyzwyczaić na tyle mocno, by nie chcieć z niego zrezygnować za nic na świecie. Potem kolejne godziny pracy: mierzymy odległości pomiędzy lampami na suficie, podwieszamy sufit w łazience, montujemy meble w lamusie, jeszcze z doskoku kilkanaście telefonów: trzeba zamówić brakujące kostki brukowe, potwierdzić odbiór śmieci, umówić się z panem od blatów i przypomnieć się w Urzędzie Gminy o wymianę kratki przed domem. Wybija 14:00 przerwa na kawę. Tak samo przyjemna jak śniadaniowa, teraz drożdżóweczki, ciasteczka, batoniki. Naprawdę jak na dobrej wycieczce. Widoku jeszcze tylko brakuje, by tak w całości delektować się „piękną” przerwą. Ale ostatnia prosta przede mną.
Jurta od środka
I kiedy ja tu od dwóch lat zmagam się z belkami, stalą, betonem, zbrojeniami, aluminium i tonami gliny przyszła mi na myśl Mongolia. Zanim tam wyruszyłam szukając ciekawostek o kraju natknęłam się na całkiem obszerne opisy dotyczące budowy i składania jurt – czyli tradycyjnych domów mongolskich. Jurta to namiot tylko taki podkręcony, specjalnie wyściełany filcem, bez okien bocznych za to z podwijanymi bokami, które działają niczym wentylacja. Na górze jeden otwór, spełniający bardzo wiele różnych funkcji: a to komin, a to kanał wentylacyjny, może być też po prostu świetlik. Mamy jeszcze konstrukcję drewnianą przypominającą zbite z boazerii krzyżaki, które mogą się składać i rozkładać przy odpowiednim naciągu. Bywają jurty jednokolorowe, ale częściej są pięknie zdobione, nie tylko kolorami, ale nawet misternymi wzorami. Do tego ściśle przestrzegany sposób ustawiania takich jurt z wejściem od południa, by unikać chłodnych wiatrów z północy i łapać ciepło w ciągu dnia, a lato w Mongolii trwa bardzo krótko.
Kawalerka w jurcie?
Zapytacie, czy to wszystko? Tak, na około 30 metrach kwadratowych żyje cała rodzina mając absolutnie wszystko co im jest niezbędne do życia. Wnętrze takiej jurty podzielone jest na część damską i męską. W damskiej mebelki, toaletka, szafa na ubrania, zlew, kuchnia z paleniskiem wkopanym pod ziemię, wielkie otwory na gary, lusterko i misy z fermentującym mlekiem, suszący się ser i podwieszone pod dachem mięso. Po stronie męskiej za to siodła, ekwipunek do jazdy konnej, broń, naboje, sofa, nierzadko też telewizor. Jest też część dla gości. A gdy są małe dzieci zmieszczą się jeszcze chodziki, zabawki, odpychacze, grzechotki, kocyki. Czy to możliwe, by to wszystko znalazło dość miejsca w jednym pomieszczeniu? Gdybym tam nie była i nie widziała na własne oczy, mogłabym pewnie tak jak Wy powątpiewać, jednak zapewniam, że jest to możliwe.
Jak je porównać: nasz dom i jurtę
I jak się mają do tego domu moje kolejne pomieszczenia, wysokie sufity, okna na pół domu? Dwa lata pracy u mnie a tam w Mongolii zaledwie godzina na złożenie i tyleż samo czasu na rozłożenie jurty. Liczyłam, że będąc na miejscu uda się nam zobaczyć jak składa się taką jurtę. Podobno to jedna z atrakcji turystycznych, nam nie było dane, by płacić specjalnie za składania lub rozkładanie jurt. Byliśmy tam pod koniec sezonu, kiedy Mongolia szykowała się już na zimę, czując oddech nadciągających śniegów i mrozów. Widzieliśmy jurty nocą, kiedy kładliśmy się spać, jeszcze tliły się w nich rozpalone kozy i dymiąc ogrzewały całe wnętrze, by rano, kiedy my szykowaliśmy się do dalszej drogi te same jurty jechały już na przyczepach w nowe miejsca. I tylko wielbłądy, które niegdyś targały takie jurty na garbach zostały zastąpione na przyczepy aut. Poza tym nic się nie zmieniło…