How old are you? – czyli o pytaniach, które dzielą i łączą świat

Lecimy do Korei… ale to nie o niej będzie

Lecimy do Korei. Ale to nie jest jeszcze wystarczający powód, by pisać o Korei na blogu. Bardziej do wspomnień zainspirował mnie pan siedzący za nami w samolocie. Wsiedliśmy do maszyny w Warszawie. Zajęliśmy miejsca na samym końcu, tam w rzędach były tylko po dwa miejsca obok siebie.

Wspomniany pan dzielił miejsce z inną obcą dla siebie Panią. Już po kilku minutach wiedziałam o panu wszystko, mówił na tyle głośno i cały czas, że pewnie cały samolot znał jego historię życia. Pani najpierw miło pomrukiwała, potem chrząkała od czasu do czasu, nieśmiało podtrzymywała rozmowę, choć ta szybko zmieniła się w monolog.

A co mnie tak natchnęło do rozmyślań, otóż stwierdzenie, że pan mieszka od 30 lat w Stanach i że Polacy to tacy zamknięci, a trzeba być otwartym.

Indie: ziemia wścibskich pytań

Nie zapomnę, kiedy wybraliśmy się z Maciejem do Indii Południowych, codziennie, czasem kilka razy byliśmy przepytywani na okoliczność tego skąd jesteśmy, jak mamy na imię i co robimy.

Nie lubiliśmy tych pytań, pytali młodzi i starzy, znani nam dłużej i tacy zupełnie przypadkowi spotkani na trasie Hindusi. Oczywiście częściej mężczyźni niż kobiety, i częściej Macieja niż mnie.

Wiem, że można to zinterpretować, że byli po prostu ciekawi, ale po co im taka wiedza, poza tym, niektórzy z nich pozwalali sobie na komentarze, nie zawsze grzeczne i taktowne.

Tak, zdecydowanie Indie, to było zderzenie ze wścibskimi pytaniami. I nie potrafię odpowiedzieć, czy nasi rozmówcy liczyli na takie same pytania względem własnej osoby, czy był to wywiad jednostronny.

Sri Lanka i pytania bez komentarza

Dość podobnie z tymi pytaniami wprost było na Sri Lance. Podobna kultura to i podobne zachowania, tu jednak rozmówcy już nie kusili się tak często na komentowanie odpowiedzi. Przyjmowali je i tyle.

W USA cisza to rzadkość – tu każdy chce wiedzieć wszystko

Stany to dopiero temat rzeka. Tu po trzech minutach czujesz się jak na najbardziej szczegółowej spowiedzi. Pyta każdy i pyta o wszystko, poza wiekiem, zawodem, pochodzeniu, nie dziwią pytania o pieniądze, stan cywilny, ilość dzieci. I tu wiem na pewno, ze nasi rozmówcy byli gotowi odpowiadać pytaniem za pytanie, nawet gdy my wzbranialiśmy się przed taką rozmową, sami chętnie odpowiadali na pytania zadane nam z własnej perspektywy.

Pytali ludzie spotkani na stacji benzynowej, pan w kolejce po frytki, siedząca obok nas pani podczas rejsu po rzece, pani kelnerka dolewająca nam kawę.

Samolot? Statek? Pociąg? Zapomnijcie o chwili ciszy, szykujcie się na wywiad rzekę.

Uniwersalna formułka na start

To, że w niemal każdym kraju na świecie pytają mnie – Where are you from? A po odpowiedzi – From Poland, Polonia, Bolanda, Polandija, zawsze potakują głowami i mówią: – Yes, yes Poland good country – to już mnie w ogóle nie dziwi. Taka formułka na otwarcie, a to rozmowy, a to małych lub dużych zakupów, a może wstęp do większych interesów. Od czegoś trzeba zacząć.

Czy wiek to temat tabu?

Pytanie o wiek zawsze jest dla nas krępujące, zaskakujące, wprost i dość niezręczne. Czasem staram się używać naszego polskiego porzekadła: kobiety o wiek się nie pyta, co w wielu miejscach na świecie nie zostało zrozumiane dobrze. Wręcz przeciwnie, widziałam zdziwienie w oczach mojego rozmówcy, który drążył temat, pytając – Ale dlaczego? Co w tym dziwnego?

To przecież tylko formalność, dla wielu kultur ustawienie rozmówcy w drabince honoru i szacunku. To nic takiego. Odpowiedź bez żadnych wielkich konsekwencji, porównań, zestawień.

Jak na to spojrzeć z tej strony to rzeczywiście ma to sens. Przyznaję, że odkąd jestem żoną i potrójną mamą łatwiej mi odpowiadać ile mam lat, niż przedtem. Nie narażam się na bezpośrednie komentarze. Z trzydziestką na karku, będąc niezamężną i nie mając dzieci, a przyznając się szczerze do swojego wieku, byłam postrzegana jako kobieta na przegranej pozycji (na szczęście nie na całym świecie, ale w wielu krajach tak było). Z wiekiem, mężem i dziećmi przyszło poważanie.

Warto pytać

Afryka też pyta, często zna tylko kilka zdań po angielsku i popisuje się nimi bez czekania na odpowiedź ani bez zrozumienia naszych słów. To łatwo wyczuć. Kraje azjatyckie mają podobnie. Zachowanie naszego rozmówcy zdradza dość szybko, że nie ma między nami porozumienia.

Podróże jednak pokazują, że pytać warto. Może niekoniecznie od razu o wiek, profesję i ilość dzieci. Ale wielokrotnie podróżując po całym świecie to właśnie przypadkowe rozmowy przy śniadaniu, w kolejce po bilet, w wagoniku na szczyt góry pozwoliły odkryć wiele ciekawych miejsc. Tak można dowiedzieć się o największych atrakcjach w pobliżu, sprawdzonych miejscach na jedzenie.

Zderzenia kultur przy kawie i w kolejkach

Nic tak nie brata ludzi jak czekanie w kolejkach na opóźniony pociąg, samolot czy statek. Wszyscy mają wspólny cel, ale każdy swoją historię. Czasu jest dość, alternatyw niezbyt wiele, można swobodnie omówić wiele ciekawych spraw. Ale od czegoś trzeba zacząć, no właśnie: – Skąd jesteś? Jesteś tu turystycznie? Co zwiedzałaś? Itd…

Od wścibskich pytań do wieloletnich przyjaźni

Do dziś pamiętam kiedy w Khajuraho w czasach, kiedy Internet był tylko w kafejkach internetowych, spotkałam, jak się okazało, Chilijczyka. Siedział i nadwyrężał moją cierpliwość. Komputer był jeden. Teraz go świetnie rozumiem, odpowiadał na maile, a podobnie jak ja prowadził biuro podróży. Nasza rozmowa przeistoczyła się we współpracę, a potem także  przyjaźń. Choć Hernan już ustąpił ze stołka szefa w firmie, jego miejsce zajęła Marcela, która będąc moją rówieśnicą, ma czwórkę dzieci i świetnie odnajduje się w biznesie zapoczątkowanym przez Tatę.

Wiem, ja lubię te pytania o rodzinę, o dzieci, ich wiek, ale nie lubię ich „na surowo”, tak bez żadnego wstępu. Nie lubię być przepytywaną. Teraz już wiem, że to część kultury wielu krajów i nie da się przed tym uciec.

Nie wypada nie odpowiadać, ale można wymyślić na użytek przygodnych rozmówców dowolną historyjkę. A prawdę zachować dla swoich naprawdę zaufanych znajomych.